Trzeba wstać i być.
Żebyśmy mogli być musiały umrzeć gwiazdy. Wszystko z czego jesteśmy zbudowani pochodzi z wybuchów supernowych. To dopiero zobowiązanie 😊.
I tak jak w słowach napisanych w 1978 roku przez Jacka Kaczmarskiego
„Zerwij kajdany, połam bat! A mury runą, runą, runą I pogrzebią stary świat!(…)”
Uderzam w fakt o sobie, odkrywam siebie i swój biznes. Sprawdź mnie – to co robimy i jak to robimy.
Zaczynam od siebie, zrywając kajdany słabości i wstydu – opowiem moją historię, a na końcu o przełożeniu jej na biznes i odkrycie się w mojej branży.
Spis treści
1. Permanentny stres lidera
Jak być liderem i nie pić? Choćby raz w tygodniu?
Czemu raz w tygodniu nie wypić whisky na lodzie w piątek wieczorem do filmu?
Co zrobić z permanentnym stresem kierowania i podejmowania decyzji?
Do kogo się odezwać? Jak się gotujesz w środku, że niby idzie wszystko do przodu ale jednak jakoś wolno?
Piątunio piąteczek piątek weekendu początek…
U mnie kilka lat temu tak się zaczynało. Od takich pytań i usprawiedliwienia weekendowego relaksu… z whisky na lodzie.
Moje ego pomagało. Przecież prezes, żołnierz, misjonarz, były prywatny Operator w Iraku – whisky w weekend należy się zwłaszcza po 70h pracy.
Wtedy naprawdę miało to sens i faktycznie miałem wrażenie, że pomaga. Gdybyście dali mi wariograf to nie byłoby ściemy, że to zły pomysł na relaks po ciężkim tygodniu.
Do takiego piątku z dwoma setkami whisky doskoczyła po kilku miesiącach jakoś sobota. Sama z siebie zaczęła mieć sens.
Przewijając w przód weszła niedziela na „klina”
Poniedziałek był… no jak to poniedziałek … wszyscy wszystko chcą, o wszystko pytają i rusza kolejny tydzień.
2. „Jestem ponadto”
Nadchodzi weekend i już w czwartek myślałem o filmie z rodziną i whisky na lodzie. Trio zrobiło się jednym spójnym pomysłem na weekendy. Niby domek rodziną i relaks przy szklance whisky na lodzie.
Nie zauważyłem, kiedy zmieniły się priorytety. Jakoś czas z rodziną przestałem spędzać w ruchu i wyjazdach. Jakoś naturalnie „szło” w kierunku bycia w domu. Nie widziałem naprawdę nie widziałem w tym problemu – po cichu picie w weekend weszło w nawyk.
Ponownie nie wiem, kiedy kilka miesięcy później wskoczyła środa …. bo naprawdę ciężki tydzień i jedna setka o 19.00 pomoże na relaks.
To był 2017 rok. Nagle, o właśnie tak nagle miało sens wypicie wódki czy whisky codziennie. Był alkomat, nigdy nie było za ostro w tygodniu, może max 0,6 – 0,7 promila, bo rano do pracy.
Dalej to jakoś miało sens. Niesamowite jak same własne myśli usprawiedliwiają funkcjonującego alkoholika. Pamiętam, że ok 14.00 każdego dnia myślałem, że jak odbiorę syna z przedszkola to seteczka się przyda do relaksu ok 18.00. I to naprawdę miało sens. Straszna rzeczywistość patrząc w tył.
Po jakiś 6 miesiącach już tygodniowo w równych odstępach piłem ok 2L alkoholu dalej myśląc, że nie zawalam pracy i rodziny ☹.
Dopiero mega awantura i ultimatum mojej żony oraz jej umówienie mnie do psychologa na rozkaz.
Wchodzenie po schodach do pani psycholog to był wtedy największy stres mojego życia. Całe moje ciało i umysł krzyczało, że jestem kozakiem z doświadczeniem bojowym, życiowym, że jestem lepszy od żuli pod sklepem, że dam sobie radę i mogę to kontrolować – fakt prosty – gówno prawda.
3. Nowe życie
Zajęło mi kolejne 5 miesięcy, żeby zdecydować, że nie piję wtorki i czwartki.
Praca z psychologiem nad moim ego, wsparcie żony (nie znaczy, że bez awantur 😊) i wstyd w połowie lutego 2018 roku doprowadziły do pomysłu, bladej myśli, żeby to rzucić całkowicie.
Gwoździem do trumny z piciem, był jeden z standardowych wieczorów, gdy kładłem syna do spania i całowałem wstrzymując oddech. Jakoś to naprawdę zabolało inaczej niż zwykle.
Wstałem, dmuchnąłem w alkomat i wynik był znowu 0.47 promila. W jednej chwili wkur…. Podjąłem decyzję, że skończę z tym na zawsze, że nie będzie mnie kontrolował 1kg mięsa w mojej głowie, który jest uzależniony od alkoholu.
5 urodziny syna w marcu 2018 były moimi pierwszymi trzeźwymi urodzinami.
Następnie oficjalnie wyznaczyłem datę 28.04.2018 r. jako „pożegnalne picie” urodzinowe.
Poinformowałem moją żonę, mamę i tatę, że to jest koniec i ostatnie picie w życiu.
Od tego czasu nie piję.
Niesamowita rzecz stała się po około 2 miesiącach. Dokładnie pamiętam drogę do przedszkola rano z synem (ul. Katowicka Chorzów) jak w jednej sekundzie „dostałem” ostrość widzenia 4K i słuch, kolory były jak UHD… czerwone dachy, zielona trawa, dźwięki itp. Nie potrafię wytłumaczyć tego co się stało. Trochę jakby zdjęto zasłonę z mojego umysłu. I tak zostało.
Przestałem być zwyczajnie zmęczony co rano.
Napisałem to, bo uważam, że nie jest to prosta 0/1 sytuacja. Powszechne podejście, że można kontrolować polega na złudzeniu kontroli sytuacji.
Można to zrozumieć, jeśli nie masz żadnego problemu to nie powinno być sprawy czy niepokoju w podjęciu decyzji o całkowitym zaprzestaniu picia jakby nie patrzeć.
Jeśli masz poczucie, że nie ma powodu czy to zły pomysł. Warto pomyśleć o tym więcej.
Do tego dochodzi potężny pressing społeczny na każdej imprezie rodzinnej, weselu, oglądaniu meczu, imieninach, urodzinach czy nawet komuniach…
Moja Żona, praktycznie czasami dostawała potocznej piany… w obronie na początku.
Padają te same pytania 😊
– jak to ze mną się nie napijesz?
– aha na pewno prowadzisz to szkoda…
– ale mi przykro, naprawdę musiałeś być na dnie, że nie MOŻESZ pić 😊
Po prostu świadome niepicie budzi straszny dyskomfort w otoczeniu.
4. Obecnie
Pierwsze kilka miesięcy i niekiedy obecnie a mamy 2023 rok dla „spokoju imprezy” pije drinka jak każdy tyle, że bez alkoholu czy piwo z sokiem w kuflu (wygląda jak normalne). To pomaga otoczeniu.
Każdy musi sam zrozumieć, gdzie jest. Nie ma mocnych na ten narkotyk. Nikt kto pije nie wygra w dłuższym terminie. Mój młodszy brat jest przykładem. Twierdził przez lata, że da radę kontrolować. Pracował za granicą po 4 -6 miesięcy i nie pił nic. Jednocześnie tylko wylądował w Krakowie, to szedł do żabki po małpki i „walił” kilka tygodni i później znów praca.
Wielkie góralskie ego nie pozwoliło, by się przyznać naprawdę, że nie daje rady. Było leczenie i przerwy nawet 2 lata. Jednak wszystko siedzi w głowie i w poczuciu kontroli a takowa nie istnieje przy tym narkotyku.
Mój tata do dzisiaj nie rozumie, że mojego brata Bartka (36lat) w dniu 12.08.2018 r. po 3 tygodniach ciągłego picia po cichu w kawalerce w Krakowie zabił alkohol. Mimo, że stracił syna, jak go spytacie to powie, że przecież mógł przestać. Nie ma sensu taty szkolić ma 71 lat.
Fakt jest prosty nie mógł przestać sam. Trzeba się poddać i poprosić o pomoc, zabić ego i mieć dla kogo żyć by z alkoholu wstać.
Nie wiem, czy komuś pomoże moja historia. Po prostu czuję, że są osoby w podobnej sytuacji, z podobnymi dylematami i może jeśli pomoże to chociaż jednej osobie to warto było się przyznać, że nie zawsze było kolorowo i że największym wrogiem jest EGO.
5. Jak to przekładam na SGU?
I obiecane przełożenie na biznes… niech faktycznie mury runą w zakresie ceny…
Zdecydowałem, że to co dajemy jako SGU powinno być weryfikowane przez Was w realu, na rynku.
Moje poczucie, że jesteśmy dobrzy to tylko moje poczucie, dopóki dany Klient nie otrzyma wartości i ta wartość będzie wyższa niż cena, którą płaci.
Za radą Patryka Lencioni opisanej w książce, którą serdecznie polecam (link) wdrażam taki system, w którym nowy Klient będzie mógł nas sprawdzić i zapłacić za naszą pracę tyle, ile uważa za stosowne… bez ograniczania naszej odpowiedzialności.
W ciągu pierwszych 30 dni naszej pracy oceni czy faktycznie widzi wartość. Sam, jeśli zdecyduje ustali wysokość swojego rabatu do naszych cen.
Podejmie decyzję, czy chce, czy nie chce z nami pracować. Jeśli zawiedziemy to kolejne 30 dni mamy na rozstanie tak by Klient mógł nas spokojnie wymienić, jednak w cenie, którą sam ustalił.
To o co poproszę to Exit Interviue w postaci pytań i odpowiedzi by faktycznie poznać, gdzie polegliśmy i co należy natychmiast poprawić w naszej służbie na rzecz szeroko pojętego bezpieczeństwa biznesu.
Oczywiście istnieje szansa, że nasze podejście będzie nadużyte i za dobrą pracę otrzymamy „środkowy palec i rabat 99%” i dobrze myślicie – w najgorszym wypadku będziemy pracować za przykładowe 2 zł przez 60dni 😊.
Uważam jednak, że zmiany należy zaczynać od siebie. Nie odpowiadam za innych i ich wartości.
Mamy #kodeksSGU i zasady. Wiem, jak żyjemy i to się nie zmieni.
Podejmujemy ryzyko zaufania i warto będzie, jeśli trzeba zapłacić cenę w imię zasad. Ta cena Nas nie zabije jednocześnie pokazując z kim mamy do czynienia…
Mała cena za poznanie człowieka, bo przecież biznes robią ludzie a nie nipy.
~CEO STORM GRAY UNIT
Dariusz Tylka